SZKLANIAKI
Seria szklaniaków jest wyrazem mojej fascynacji światłem, szkłem i naturą. Zagadnienie światła pokazuje jak ważną rolę ono odgrywa w naszym życiu. Jak jest potrzebne ludziom, zwierzętom czy roślinom. Ale ponadto jakie ma szerokie zastosowanie także w sztuce. I jakie potrafi dać nieprzewidywalne efekty w zestawieniu z transparentnymi przedmiotami, które szczególnie silnie mnie hipnotyzują. Co też przekłada się na fascynację szkłem. A ono szczególnie intryguje mnie już w samym procesie powstawania. Niedostępnej dla mnie techniki wydmuchiwania, która daje tak niesamowitą różnorodność w formie, kolorze czy strukturze.






A co mnie fascynuje w naturze? To jak bardzo jest ze sobą wszystko połączone. Jak potrafi być doskonała w detalach i zaskakująca jednocześnie. Jak jest urzekająca i porywająca zarazem. Jeśli tylko zechcemy się jej przyjrzeć. Jeśli poświęcimy jej chwilę uwagi i pochylimy się nad nią. Jeśli postaramy zrozumieć jakimi prawami się rządzi. I przede wszystkim jeśli ją szanujemy. Odnoszę wrażenie, że wielu ludzi zapomniało jak bardzo jesteśmy z nią połączeni. I że jesteśmy jej częścią. I że to my należymy do niej, a nie ona do nas.






Wszystko to razem wzięte dało mi inspirację do sięgnięcia po szkło i stworzenia czegoś kompletnie nowego z dostępnych materiałów. Materiałów, które miałam w zasięgu ręki, które były przeznaczone do wyrzucenia. Jeśli mogę sama znaleźć tworzywo do swoich prac i nie muszę kupować nowych, specjalnie wyprodukowanych, robię to. Dzięki temu choć w niewielkim stopniu wspieram ekologię. Skoro mogę używać materiałów z drugiej ręki, cieszę się bardzo. A kupując w charity shops wspieram dodatkowo charytatywne cele. Wiadomo, że czasami muszę kupić coś „nowego”, co jest mi potrzebne, ale zawsze mam wybór i mogę świadomie decydować.






Pomysł na szklaniaki był moją wewnętrzną potrzebą. Dopiero z czasem zrozumiałam, że zaczęłam tworzyć na pograniczu sztuki recyklingu. Nie chciałam też tradycyjnych płaskich witraży, z precyzyjnie dociętymi elementami. Potrzebowałam swobody formy. Dlatego użyłam odłamków szkła, które powstały podczas tłuczenia butelek i innych szklanych przedmiotów. W ten sposób oddałam kontrolę na rzecz swobody.
Dla mnie było ważne by wyeksponować różnorodność powstałych kształtów. Dzięki czemu każdy odłamek nadaje moim pracom fakturę, przestrzenność i indywidualność. Dlatego, że każda ze stron szklaniaka jest inna, dodatkowo wytwarza się pewna głębia.
Wszystkie te elementy razem wzbogacone świtałem naturalnym uwydatniają w pełni piękno i oryginalność.






Rezygnując z techniki witraży, świadomie też dokonałam wyboru innego obramowania niż ołowiane. Dlatego sięgnęłam po jutowy sznurek i zaczęłam wyplatać makramowe ramki. Dzięki czemu szklaniaki nabrały większej lekkości. Zaś naturalny element obramowania nawiązuje bezpośrednio do użytych detali jak np. piór, zasuszonych kwiatów, pomarańczy, szyszek czy motyli. „Leśne kąpiele” już wielokrotnie dostarczały mi tych komponentów. Znajdowałam także skrzydła motyli, czy też całe martwe motyle, które później mogłam użyć w swojej sztuce. Te w szklaniakach akurat znalazłam na eBayu. Całą serię sprzedawał jakiś kolekcjoner, dlatego też je kupiłam. Oczywiste jest dla mnie by ich nie zabijać.






Podejmując decyzję o wprowadzaniu naturalnych detali w swoich pracach, świadomie zrezygnowałam z techniki fusingu, do której potrzeba wysokiej temperatury. Całe zdobyte doświadczenie i wszystkie wybory doprowadziły mnie do opracowania własnej techniki, którą można prześledzić w serii szklanych mandali. Oraz obejrzeć proces ich powstawania w filmie, który zrobiłam.





